niedziela, 3 kwietnia 2011

craftshow...

jak było???
Kameralnie, ale fajnie ;-) Najbardziej bolącą częścią ciała jest oczywiście żuchwa...którą kłapałam bez przerwy.
Kierowca ze mnie marny, ale nawigacja niezawodna...dojechałyśmy i wróciłyśmy w jednym kawałku :-)
Na łopatki rozłożył mnie pokaz lutowania Marty Samborskiej...niesamowicie pracowita, precyzyjna ręczna robota :-) Wielki podziw :-)



Pokaz Flory - która czaruje wianki, wianeczki i niesamowite dekoracje florystyczne :-)(zdjęcie podkradzione z bloga crafthow)


Niezawodna Nowalinka w akcji (to chyba najbardziej zaangażowana kobieta od pokazów ;-))
Topiła UTEE w kapselku i na tagu, kolorowała tuszami distress - a ja się wkradałam na zdjęciowa sesję i troszkę przeszkadzałam ;-)


i powściągliwe zakupy ;-0
...nie kupiłam króliczka :-(

Z Gizmo (którą mam wrytą w pamięc jako Adę...a nie Dominikę i nie wiem czemu?)


Ciasteczkowej dziękuję, że tak dzielnie mnie znosiła i za fotki we fioletach...:-)
i to tyle ...Miłej niedzieli